Close

Druga sesja pająka Anastazego

Wszedł ze spuszczoną głową. W łapce niósł zawiniątko. Ciężko opadł na krzesło.

– Jak ci idzie, Anastazy?- zagadnęłam.

– Ech – westchnął.

Po czym długo myślał. Umiejętność zachowania ciszy to potężny oręż coacha, więc milczałam, aż mój klient odezwał się.

– Na początku szło jak z płatka. Od ciebie natychmiast pobiegłem do sąsiada. Ten trochę zdziwiony, na początku nieufnie, ale chętnie pokazał mi swoją metodę. Nie wiem, dlaczego go tak unikałem, to sympatyczny pająk. Pogawędziliśmy miło, a następnie zabrałem się za tkanie sieci. Szło mi opornie, ale udało się. Na drugi dzień tkwiła w nim pyszna, tłusta muszka. Nawet nie wiesz jak byłem dumny i szczęśliwy!

Już miałem zabrać się do niej z apetytem, gdy pomyślałem o moim rodzeństwie – głodnym bracie i siostrze. Wziąłem zdobycz i udałem się do nich. Jaka była radość, gdy dzieliliśmy się łupem.

– Wreszcie udało ci się coś złapać – westchnął mój szwagier. – Nam biednym to wiatr w oczy. Zapamiętajmy na długo tę sytość, bo przed nami kolejne ciężkie dni.

Cała rodzina przytaknęła. Zaczęli opowiadać o biedzie, o nieszczęściach, jakie spotykają naszą rodzinę.

– Nie musi tak być – odpowiedziałem. – Nauczę was skutecznej metody plecienia pajęczyn. Od teraz będziemy syci.

– Nowa metoda? – Co to? – nieufnie zapytał Bonifacy, mój brat.

Opowiedziałem o sesjach coachingowych, o odwiedzinach u sąsiada. Na szczęście nie zdążyłem wspomnieć o tym, iż zamierzam jeszcze poznać sposoby pracy innych pająków i być morze się z nimi zaprzyjaźnił.

– Tradycje naszego rodu zdradziłeś?! – huknął na mnie Bonifacy. – Nie wstyd ci?

– To na to ojciec tak się starał, poświęcił się, aż biedaczek umarł z głodu, żebyś ty teraz obcych metod używał? – ryknęła Zuzanna, moja siostra.

– Poszedł ty stąd – krzyknęli niemal chórem.

No i poszedłem. Właściwie powlokłem się. Nie wiem, co robić dalej.

Gdy wróciłam na swoje drzewo zobaczyłem tego oto komara w sieci. Już chciałem go skonsumować, gdy zrobiło mi się wstyd, że oni są głodni, a ja chcę się obżerać.

– Wujku – usłyszałem głosik. To Armenilda, moja kochana siostrzenica. – Wujciu, oni nie mają racji. Naucz mnie tej metody.

– Przyjdź, kiedy indziej odrzekłem, nie wiedząc co robić.

– Będę jutro – odrzekła. – Gdy tylko będę dorosła, odejdę z domu i będę tak jak wujek.

A teraz zmykam, mama zabiłaby mnie wiedząc, że tu przyszłam.

– Jedyne co przyszło mi do głowy to chwyciłem za telefon i przyspieszyłem naszą sesję. – Czuję się jak wyrzutek, a jednocześnie nie chcę żyć tak jak moja rodzina. To dla ciebie.

Odwinęłam pakuneczek i zobaczyłam komara.

– Wiesz, jakoś nie jestem w stanie przełknąć – westchnął mój klient. – Jedz, świeży. Może mają rację, że nie należy nic zmieniać – urodziłem się biedny i taki zostanę.

– Czego chcesz, tak prawdziwie, Anastazy? – przerwałam potok żalu.

– Być sytym, radosnym i nie być sam.

– Nie być sam, to znaczy? Być z kim?

–  Z innymi pająkami.

– Ostatnio wspominałeś, że twoja rodzina nie zadaje się z nikim w okolicy.

– No tak, bo uważają wszystkich za zdrajców, oszustów i jeszcze takich. Uznają tylko rodzinę Tekli, bo ona jest biedna podobnie jak my. Wiesz, ja i tak nie lubiłem odwiedzać rodzeństwa – nic nie robią tylko narzekają. Wieczór spędzony u sąsiada to pierwsza moja rozmowa z innym pająkiem, podczas której nie narzekałem. Miałem wtedy wrażenie, że wyrastają mi skrzydła. Podobnie jak podczas coachingów.

– Jednak trzeba być z rodziną. Anastazy zniżył głos, skulił się. – Trzeba hołdować tradycje. Wiesz nasz biedny tato tak ciężko pracował.

– Opowiem ci historię, która być może okaże się pomocna. Chcesz?

– Jasne.

Pewnego dnia małe cielątko musiało przeprawić się przez gęsty las, aby powrócić na swoje pastwisko. Ponieważ było to niezbyt rozumne stworzenie, poszło okrężną drogą, która wiodła przez wszystkie możliwe wzgórza i doliny. Następnego dnia przechodził tamtędy pies i nie zastanawiając się długo, pobiegł ta sama ścieżką. Jakiś czas później pewien baran, zobaczywszy już przetartą drogę, poprowadził nią swoje stado. Z czasem również ludzie mieszkający w okolicy zaczęli korzystać z tej ścieżki, która była bardzo kreta, wyboista i wiła się z lewa na prawo, biegła stromo pod górę i w dół. Ludzie z trudem pokonywali wszystkie na niej przeszkody, nieustannie na nią narzekali i przeklinali, na czym świat stoi- całkiem zresztą słusznie. Ale nie uczynili nic, żeby zmienić ten stan rzeczy. Korzystano z niej tak często, że w końcu stała się traktem handlowym, którym z wielkim mozołem ciągnięto biedne zwierzęta objuczone ciężkim ładunkiem. Przeprawa trwała trzy długie godziny, choć tę sama drogę można było spokojnie przebyć w pół godziny, gdyby tylko komuś przyszło to do głowy. Minęło wiele lat i każdy skarżył się na ruch, który tam panował, choć była to najgorsza z możliwych tras. Przez cały ten czas stary mądry las śmiał się w duchu, widząc, jak ludzie ślepo podążają ścieżką wytyczoną przez małe cielę, nawet nie zastanawiając się czy to najlepszy wybór.

  • Co bierzesz sobie z tej opowieści, pająku?
  • Co bierzesz sobie z tej opowieści, Czytelniku, Czytelniczko?